Szukaj na tym blogu

sobota, 23 lipca 2011

Dobranoc

To nic, że mam mokre włosy. To nic, że za oknem pociąg próbuje ruszyć z bocznicy z ogromnym ładunkiem i okropnie sapie, bo widać mu za ciężko. To nic, że zjadłam już prawie wszystko słodkie, co miałam.
Kładę się do łóżka i zabieram się za codzienną lekturę. Chociaż najchętniej przytuliłabym głowę do poduszki i zasnęła. Ale dzień bez książki, to dzień stracony. Muszę choć parę stron przeczytać, bo inaczej nie zasnę, choćbym nie wiem jak zmęczona była. Szkoda tylko, że cały czas się męczę nad jedną książką - ale jestem uparta, choć jest jeszcze bardziej nudna, niż ja, ale skończę ją. I kropka. 

Zakładam serwis!

Naprawiłam wagę elektroniczną! Zakładam serwis :D Zarobiłam za to dodatkowego cukierka - Michałka Zamkowego, mojego ulubionego. Taki cukierek od mamy to cenniejsze, niż bym kasę dostała :)
Szkoda, że tak mało osób umie się cieszyć z drobnych rzeczy, a przecież to jest najpiękniejsze w życiu - chwile...

Zmrok

Lubię patrzeć na zachodzące Słońce. Każdy koniec to początek czegoś innego, nie koniecznie złego. 

Martwię się o zdrowie moich kochanych rodziców... Oboje mieli bardzo ciężkie życie. Wszystko, co mają to praca ich rąk. 

A świat jest bezlitosny. Biedni są coraz bardziej biedni, a bogaci coraz bardziej bogaci. Dzisiaj kuzyn pyta się mnie SMS'em czy nie wybieram się na imprezę. Ciekawe za co... On ma kasę, a do tego jeszcze nie mało zarabia więc dla niego to nie problem. U mnie niestety to spory wydatek, więc nawet raz w miesiącu to już dużo. Jak byłam jeszcze w liceum, czy nawet na początku licencjatu, nie zwracałam tak na to uwagi - pieniądze - raz są, raz ich nie ma. I tyle. Ale teraz widzę, jak ciężko jest rodzicom utrzymać nas na powierzchni i doceniam każdą złotówkę, którą mam. Fakt, dopiero z wiekiem człowiek docenia pracę i każdy zarobiony grosz, bo widzi jak jest ciężko nazbierać na wszystkie opłaty i jeszcze coś odłożyć. Mieszkam na wsi, więc mentalność tu jest inna - każdy ma odłożony grosz na czarną godzinę, na ślub dziecka itp. Ludzie w mieście kompletnie się tym nie przejmują - brakuje - idą po kredyt. Kupują gazety, gry, kosmetyki, jedzą na mieście, kupują masę niepotrzebnych im rzeczy, które i tak za chwile lądują w śmietniku. 
Ja nie mam kosmetyków - antyperspirant, 2 lakiery do paznokci, perfum, kredka i tusz. To wszystko. No bo i po co więcej? Pan Bóg stworzył nas takimi, żebyśmy jak najpiękniej wyglądali. A to całe farbowanie włosów, operacje plastyczne itp. to po prostu poprawianie Stwórcy. A i tak nigdy nie będziemy piękniejsi niż jesteśmy. 

Podobno marudzę - tak mówi jeden z moich znajomych. A więc koniec marudzenia na dziś. I tak za długo tu siedziałam, bo oczy już mnie pieką. Gorąca kąpiel i do łóżka, ale jeszcze i tak poczytam. Dzień bez książki to zmarnowany dzień :)

Już jestem

Tak sobie teraz myślałam, że pisanie tu o sobie to jakby nie patrzeć próżność... 
Ale jakoś tak nie pełnie by to chyba wyglądało, gdybym nawet paru zdań nie napisała.
A więc pochodzę z małej miejscowości, co tu ukrywać - z wioski. Wioska ta leży jak to mówią w telewizji, nieopodal dużego miasta, ale jak dla mnie duże to ono nie jest. No bo i nasza stolica tak naprawdę nie jest za ogromna. 
Za rok o tej porze mam nadzieję, że będę już magistrem. Ale do tego jeszcze długa i wyczerpująca droga...
Pracy nie mam. Żyje ze stypendium socjalnego, więc można sobie wyobrazić jak niewielkie są to pieniądze. W praktyce przekłada się to na dwa bilety miesięczne, które muszę kupić, żeby dojechać na uczelnię i jedno doładowanie konta za 30 PLN w sieci Plus na miesiąc. Ale tak naprawdę to czego człowiekowi trzeba? Coś zjeść, żeby brzuch nie rozmawiał z tobą przez cały dzień. Coś ubrać, żeby inni nie śmieli się z boczków, które zaczynają mi się robić - 3 pary spodni, parę bluzek, koszulek, pare par butów w zależności od pory roku i wystarczy. Na komputer odłożyłam sama - miesięcznie każde drobniaki ze stypendium i przez wszystkie lata studiowania udało się nazbierać na najtańszą wersję. 
Marzeń nie mam. One i tak się nie spełniają. W moim wieku człowiek musi zająć się pomału rodziną. O ile się ją ma... Jak na razie mam na myśli mamusię, tatusia i siostrę. 
O! Znalazło się i marzenie - chciałabym znaleźć po studiach pracę z godziwą wypłatą, żeby móc się w końcu dołożyć do opłat domowych, żeby rodzicom było lżej w końcu i zasponsorować siostrze kurs języka angielskiego, to chyba wszystko :)

Właśnie kuzynka się do mnie dobija na fb. Jeśli będą błędy, to przepraszam.

Chłopaka nie mam. Bo przecież najważniejsza zawsze jest nauka i wykształcenie, a na głupoty przyjdzie jeszcze czas. Co prawa, to prawda, ale mam już tyle ile mam lat, a ciągle jestem sama...
Na imprezach za często mnie spotkać nie można. Miałam okazję na bardzo fajną imprezę wczoraj, ale po pracy nie dałam już rady się ruszać... Dzisiaj też nic nie dałam rady już robić, strasznie bolał mnie brzuch, bo wczoraj przerzuciłam około 200 kg...
Ale ogólnie nie mam co narzekać - jestem zadowolona z życia. Nie mam wolnego czasu, cały czas pracuję, ale mam kochającą rodzinę i wszystko, co przynajmniej kiedyś było potrzebne do szczęścia, bo niestety teraz człowiek chce coraz więcej i sprawdza się, że "im więcej masz, tym więcej chcesz"...

Siostra w pokoju obok podśpiewuje jakieś piosenki... Idzie dopiero do liceum, fajnie. Całe życie przed nią. Moja starsza siostra ma już rodzinę. Spodziewa się dziecka.

Kurcze, worek się rozwiązał... Dzisiaj do mnie piszą same panny z dzieckiem, które albo chcą, albo nie bardzo, brać ślub z tatusiami ich maleństw... Smutne to, ale taka jest nasza rzeczywistość - zrobić baby to nie problem, ale później je wychować w tym kraju i samemu mieć na chleb, to już kosmiczny problem... Ech... Z tego punktu widzenia, to nawet wolę być sama.

Dobra, to nie ma sensu. Gubię się w zeznaniach. Może później nasmaruję coś. Na razie koniec.

Zachodzi słońce

Właśnie dałam się skusić i zaczynam pisać bloga. Nie wiem czy to rozsądne w mojej sytuacji życiowej, ale pod wpływem emocji, jakie wywołała we mnie książka pewnej młodej dziewczyny, postanowiłam, że jednak w to wchodzę. 
Moje życie jest nudne, jak flaki z olejem, dlatego mam pewność, że nikt tego czytać nie będzie. A więc czując się anonimowo mogę sobie na to pozwolić. 
Słońce zachodzi, idzie noc, a robota jeszcze nie do końca skończona. Wrócę, jak skończę i może wtedy nie będę się śpieszyć...