Kolejny dzień z rzędu pada... Wody jest tyle, że człowiekowi zostają buty w błocie. Woda wciska się wszędzie, gdzie tylko może. Płynie poboczami, rowami, między grządkami. Na podwórku jest tyle kałuż, że ciężko się przez nie przedrzeć.
Można by powiedzieć, że aniołki płaczą. Albo, że ktoś tam ma prostatę...
Czuję się jakbym cały czas spała i to wszystko tylko mi się śniło. Nie lubię tego uczucia :/
Brak słońca; nie wytwarza się w skórze witamina D3 (o ile dobrze pamiętam) i to już da się odczuć. Ponoć przez co najmniej pół tygodnia nie ma przestać... A gdzie ta piękna, słoneczna, upalna wakacyjna pogoda? I przygoda? A tak to się nie chce nawet tyłka z domu ruszać, bo zaraz jest się całym mokrym.
Idę gotować obiad. Dziś placki ziemniaczane. Jakoś muszę polepszyć sobie humor.